Dzień dobry! Kilka dni temu wróciłam z urlopu, na którym nie ukrywajmy jeszcze bardziej niż na co dzień się „męczyłam”. Wróciłam z Zakopanego, gdzie czas upływał mi przede wszystkim na górskich wędrówkach i wieczornych boleściach związanych z zakwasami na nogach.
Każdy ma swoją definicję urlopu i każdy ma prawo do robienia w trakcie urlopu tego co mu się żywnie podoba (w granicach dobrego smaku oczywiście i zgodnie z obowiązującym w danym miejscu urlopowania prawem 🙂 ) . Dla niektórych urlop musi wiązać się z leżeniem na plaży, dwutygodniowym leniuchowaniem i nic nie robieniem, znam też takich którzy biorą urlop żeby posprzątać mieszkanie lub zrobić remont. Dla mnie jednak urlop musi być przygodą i musi dawać szanse do robienia ciekawych i fascynujących rzeczy, na które nie mam czasu w ciągu roku. Musi dawać okazję do poznania nowych miejsc, nowych ludzi, do robienia i próbowania nowych rzeczy, poznawania innych sposobów myślenia, do przekraczania siebie i do wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Ja podczas urlopu muszę odpocząć od pracy i siedzenia przed komputerem i żeby porządnie odpocząć to muszę porządnie zmęczyć się fizycznie. Zapewne gdybym na co dzień pracowała na budowie szukała bym bardziej pasywnych aktywności urlopowych i nie wybrała bym się do Zakopanego w celu intensywnego chodzenia po górach.
Na profilu na Instgramie dzieliłam się z Wami aktualnymi przeżyciami urlopowymi z Zakopanego, tutaj na blogu dla bardziej ciekawych chciałam rozbudować ten temat i podzielić się z Wami kilkoma wskazówkami odnośnie tego jak przetrwać w Zakopanem na urlopie 🙂 .
Kiedy jechać do Zakopanego?
Moim zdaniem najlepiej wtedy kiedy jest tam nieco mniej turystów czyli poza szczytem sezonu. Ja w góry jeżdżę po to żeby po nich pochodzić, a nie po to żeby z nich zjeżdżać więc nie wypowiem się na temat zimowego pobytu w Zakopanym bo w zimie byłam tam tylko raz, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale było dobre -25 stopni i śniegu po kolana (ciekaw doświadczenie, ale zima w górach na dłuższe wyjazdy nie jest dla mnie).
W wakacje w Zakopanem zarówno w samym centrum miasta jak i na popularniejszych trasach jest naprawdę tłoczno. Podobnie jest we wszelkiego rodzaju długie weekendy. Jak dla mnie dobrym okresem na urlop w Zakopanym jest maj (poza długim weekendem) początek czerwca (zanim się zaczną wakacje) lub jesień (wrzesień lub październik).
Jak dojechać do Zakopanego?
Oczywiście można własnym samochodem. Jednak ja wolę zostawić samochód pod blokiem w miejscowości w której na co dzień mieszkam i zarówno do Zakopanego jak i po Zakopanym poruszać się jakimś zbiorowym środkiem lokomocji.
Ze wszystkich dużych miast Polski odjeżdżają autobusy i pociągi do Zakopanego. Jeśli mieszkacie w mniejszej miejscowości musicie dojechać do jakiejś większej, a tam na pewno będzie jechało coś do „Zakopca”. Ja tym razem jechałam Polskim Busem (z Wrocławia), bilet w 1 stronę kosztował jakieś 30 – 35 zł (moim zdanie to naprawdę tanioszka).
Jeśli macie do pokonania pół Polski aby dostać się do Zakopanego, to wybierzcie nocny autobus lub pociąg. 6-8 godzin w nocy prześpicie i gdy się rano obudzicie, pierwszym co zobaczycie będzie wschód słońca nad Giewontem i od razu po wyjściu z autobusu możecie ruszać na szlak. Ja tak zrobiłam 🙂 . Wiem, że nie wszystkim osobom taka opcja odpowiada, wiem że nie da się porządnie wyspać w autobusie i wiem, że od takiego spania na siedząco boli szyja, ale moim zdaniem jazda w nocy na duże odległości jest naprawdę dużo lepsza i pozwala zyskać cały dzień na zwiedzanie 🙂 .
Transport miejski w Zakopanem
Jeśli chodzi o dojazdy na szlaki i ogólne poruszanie się po mieście to, tak jak pisałam wcześniej polecam transport miejski (busy i autobusy), nie ma sensu jeździć własnym samochodem, błąkać się po ulicach, a potem jeszcze szukać miejsca do zaparkowania, które najprawdopodobniej będzie płatne i do tego oddalone od miejsca do którego chcieliście dojechać o jakieś 2 km, które będziecie musieli pokonać piechotą. Poza tym kierowcy busów są raczej mili i pomocni, powiedzą Wam gdzie wysiąść i gdzie się przesiąść, raczej nie musicie się martwić, że pomylicie przystanki bo będą krzyczeć na cały bus „czy ktoś tu wysiada?!”. Aczkolwiek lepiej jest podczas wsiadania do busa powiedzieć kierowcy dokąd jedziecie i gdzie chcecie wysiąść, bo czasem, gdy nikt przed przystankiem nie zbiera się do wyjścia kierowca może pominąć przystanek i pojechać dalej.
Mały minus przyjazdu do Zakopanego poza szczytem sezon jest taki, że busów poza sezonem turystycznym jeździ mniej niż w sezonie (a połowa września to niby już po sezonie turystycznym), ale i tak nie ma większych problemów z dotarciem do najpopularniejszych miejsc i szlaków busem lub autobusem. Poza tym jeśli planujecie poruszać się miejskim transportem to szukajcie noclegu w miarę blisko centrum lub/i w miarę blisko jakiegoś przystanku autobusowego. Wszystkie busy jadące do Palenicy Białczańskiej (na Morskie Oko), do Kuźnic (na Kasprowy), do Kościeliska czy do Doliny Chochołowskiej odjeżdżają z okolicy dworca PKP, więc jeśli nie wiecie jak gdzieś dojechać kierujcie się do dworca, a stamtąd już Wam jakoś pójdzie (a raczej pojedzie 🙂 ) .
Ceny przejazdu busem (dane z września 2016 🙂 ) :
- Po Zakopanym – 3 zł (nie zależnie od ilości przejechanych przystanków)
- Do Kuźnic – 3 zł
- Na Morskie Oko – 10 zł
- Do Kościeliskiej – 5 zł
Taksówki w Zakopanym: też są jakimś rozwiązaniem w przypadku gdy jest późno i busy już nie jeżdżą, lub gdy chcecie dojechać w miejsce do którego nie ma bezpośredniego połączenia lub zwykły bus jedzie rzadko kiedy. Oczywiście przejazd taksówką będzie Was kosztował więcej jak 3 zł, ale możecie na własną rękę poszukać osób które jadą w tym samym kierunku co Wy i wtedy podzielicie się kosztami przejazdu. Mi zdarzyło się, że taksówkarz sam zebrał większą ilość pasażerów (a miał taksówkę wieloosobową) i wtedy ten koszt przejazdu nie miał wygórowanej ceny.
Gdzie spać w Zakopanem? Czyli o noclegach
Ogólnie ze znalezieniem noclegu w Zakopanem nie ma większego problemu. Zdarzało mi się jechać na krótszy lub dłuższy pobyt, nie rezerwować miejsca wcześniej i bez problemu da się znaleźć go na miejscu. Do dyspozycji są noclegi naprawdę na każdą kieszeń. Chyba każdy Zakopiańczyk (no może prawie każdy) wynajmuje turystom pokój, a nawet jeśli nie to na pewno zna kogoś kto noclegi wynajmuje. Już na dworcu roi się od Pań i Panów, którzy z tabliczkami w rękach „wolne pokoje” szukają osób, które skorzystają z oferowanych przez nich usług noclegowych. Nie wiem czy z tej opcji kiedykolwiek będąc w Zakopanym korzystałam, więc nie wypowiem się na temat jakości tego typu noclegów.
Tym razem jakoś tak wyszło, że wcześniej zajęłam się organizacją całego wyjazdu i zarezerwowałam nocleg wcześniej (dla mnie 2 tygodniowe wyprzedzenie to naprawdę dużo). Nocowałam w Willi Wrzos, którą znalazłam na stronie booking.com. Nocleg godny polecenia, właścicielka naprawdę bardzo miła, dba o dobre samopoczucie gości i o czystość. Willa Wrzos nie leży w samym centrum i jednocześnie nie jest to sam koniec Zakopanego, co jak wszystko w życiu ma swoje dobre i złe strony. Niewątpliwą zaletą jest cisza i spokój co w połączeniu z naprawdę wygodnym łóżkiem daje warunki do porządnego wyspania się i zregenerowania po górskich wędrówkach. Minusem jest to, że do centrum jest jakieś 30-40 minut na pieszo, więc jeśli nie chcecie marnować dodatkowej energii na chodzenie to musicie korzystać z jakiegoś środka transportu zbiorowego. Na szczęście do przystanku na którym zatrzymują się busy i autobusy idzie się jakieś 2-3 minuty.
Oczywiście w Zakopanem poza kwaterami prywatnymi znajdziecie także pensjonaty i hotele, jeśli wolicie bardziej luksusowe warunki. Choć osobiście uważam, że miejsce w którym tym razem nocowałam miało dość wysoki standard i w porównaniu ze standaryzowanymi pokojami hotelowymi w innych miastach Polski, w jakich miałam okazję nocować było nawet lepiej.
Ceny noclegów w Zakopanym moim zdaniem nie są bardzo wygórowane, ja zapłaciłam 50 zł/osobę/dobę, ale myślę, że można znaleźć noclegi taniej nawet za 30-35 zł, wszystko oczywiście zależy od tego na jakich warunkach Wam zależy, na jak długo wynajmujecie i kiedy przyjedziecie (droższe noclegi też oczywiście są 🙂 , ale nie analizowałam cen w hotelach**** 🙂 ) .
Góry, góry, góry i zakwasy
Oczywiście jeśli o mnie chodzi to jeżdżę do Zakopanego po to żeby chodzić po górach i napawać się pięknym widokiem. Wiem, że nie wszyscy lubią się męczyć i nie wszystkim zdrowie pozwala na jakieś dłuższe i bardziej wytężone eskapady górskie. Jednak w Tatrach macie do dyspozycji szlaki o różnych poziomach trudności i z pewnością znajdziecie trasę odpowiednią dla siebie. Ale uwaga, może to kogoś zdziwi, ale będąc w górach idzie się często pod górę i nawet jeśli szlak jest łatwy to raczej nie będziecie szli po płaskim (a nawet jeśli początkowo będziecie, to nie łudźcie się, że tak będzie do końca). Idąc na Gubałówkę czy asfaltem na Morskie Oko można się spocić – serio, sama tego doświadczyłam, więc nie dziwcie się, że droga jest długa i prowadzi pod górę 🙂 , to oczywista oczywistość, ale poznałam ostatnio wielu turystów, którzy byli tym faktem zdziwieni.
Poniżej kilka innych podobnych oczywistych oczywistości, dla mnie i dla wielu innych osób, które w góry od czasu do czasu jeżdżą, ale wiem, że są osoby, które by na to nie wpadły więc może warto o tym napisać.
Zanim wyjdziesz w góry – 5 ważnych uwag:
Zaznaczę tu, że nie jestem wytrawnym zawodowym taternikiem, kondycję mam raczej średnią (dużo jeżdżę na rowerze, ale to i tak nigdy nie zmienia faktu, że zakwasy mam po wizycie w górach ogromne). Zawsze staram się dobierać trasę do własnych umiejętności (wybieram szlaki raczej łatwe i o średnim poziomie trudności, byłam kiedyś na Świnicy i to było dla mnie zbyt ekstremalne doznanie więc raczej tego typu tras staram się unikać). Mam też świadomość, że nawet na teoretycznie łatwym szlaku można się pośliznąć i złamać rękę lub nogę, o czym możecie poczytać na stronie TOPRu tutaj. Chyba codziennie ratownicy są wzywani do przeróżnych wypadków, no bo wiadomo wypadki chodzą po ludziach i wszystko w górach może się zdarzyć, ale aby zmniejszyć szansę powstania takowych ja stosuję się do poniższych zasad i Wam też to radzę.
- Sprawdź pogodę – wiadomo pogoda w górach zmienną jest i raczej nie da się przewidzieć w 100% czy piękna słoneczna pogoda utrzyma się przez cały dzień. Warto jednak pogodę sprawdzić i gdy przewidywane są niekorzystne warunki atmosferyczne nie wybierać się na trudne, długie i wymagające wędrówki. Przed wyprawą zaglądajcie też na wspomnianą wyżej stronę TOPR i sprawdźcie jakie są prognozy i co ratownicy radzą na najbliższe dni. Jesienią i wczesną wiosną warto też sprawdzić czy szlaki w wyższych partiach nie są oblodzone. Śliskie kamienie po deszczu są naprawdę śliskie, a śliskie kamienie po deszczu, które dodatkowo są zamarznięte to naprawdę niebezpieczna ślizgawka.
- Kup dobrą mapę – najlepiej zaopatrzyć się w mapę na której zaznaczone są poziomy trudności danego szlaku, ja mam mapę z 4 stopniową skalą trudności i na te najtrudniejsze do przejścia szlaki się nie wybieram (jak na razie pamięć po pobycie na Świnicy jest wciąż żywa). Choć powiem szczerze, że oznaczenia związane z trudnością szlaków są dość subiektywne i orientacyjne. Nie mniej jednak dają jakiś pogląd na to co nas może na szlaku spotkać. Przed wyruszeniem w góry dobrze jest sprawdzić ile czasu zajmie wejście i zejście danym szlakiem itp. Wiem, to logiczne, ale serio spotkałam się z turystami, którzy mam wrażenie nie wiedzieli gdzie idą ile im ta wyprawa zajmie i nie zdawali sobie sprawy z tego, że mogą nie zdążyć wrócić przed zmrokiem i chyba zapomnieli, że może być stromo, wysoko, ślisko i do domu daleko.
- Kolory szlaków w tatrach NIE oznaczają stopnia trudności – serio szlak czarny nie oznacza, że jest on najtrudniejszy, a żółty że najłatwiejszy, więc kolorem nie warto się kierować wybierając drogę wędrówki.
- Sprawdź opis szlaku – dziś jest mnóstwo informacji na temat danego szlaku w internecie i zapoznanie się z tym co nas czeka wcześniej nie jest jakimś specjalnym wyczynem. A warto wiedzieć z czym na drodze będziemy mieli do czynienia, to pozwoli dostosować drogę do własnych umiejętności, sprawności i warunków atmosferycznych. Przejrzyście opisane są szlaki np. tu.
- Buty, prowiant, woda, kurtka, koszulka na przebranie a czasem nawet dwie – moim zdaniem górskie buty z porządną grubą podeszwą, które usztywniają kostkę to podstawa górskich wycieczek (nie muszą być drogie i nie trzeba wydać na nie góry pieniędzy), dziwię się ogromnie osobom, które chodzą po górach w trampkach – widziałam to wielokrotnie w zeszłym tygodniu (już na sam widok bolą mnie stopy). W góry trzeba zabrać coś do jedzenia i do picia. Niektórym zdarza się o tym zapomnieć, może myślą, że na szlaku co 100 m będzie jakiś sklepik z pamiątkami i budka z kebabem? Jeśli tak myślicie to możecie się pomylić, czegoś takiego na szlakach nie znajdziecie, są co prawda schroniska, w których kupicie coś do jedzenia i picia (oczywiście drożej niż w normalnym sklepie) ale do schroniska też trzeba dojść, a droga jest długa i ciężka. Myślałam, że kwestie zabrania ze sobą jedzenia i picia są oczywiste, ale przeglądałam sobie stronę TOPR z informacjami o wezwaniach na pomoc ratowników i wielokrotnie pojawiały się informacje, że ratownicy zostali wezwani do turysty, który zasłabł z wycieńczenia, był odwodniony itp. Więc chyba nie jest to logiczne dla wszystkich. Poza tym pamiętajcie, że chodzenie po górach to naprawdę duży wysiłek, jeść i pić się chce zdecydowanie więcej niż podczas pracy za biurkiem. Kwestia zabrania ze sobą koszulek na przebranie jest moim zdaniem bardzo istotna, a też chyba nie każdy o tym wie. Człowiek na szlaku czy chce czy nie chce naprawdę się poci, więc warto mieć ze sobą coś suchego, w co można się przebrać np. już na szczycie, dzięki temu w drodze powrotnej będzie Wam cieplej (a mokra koszulka przylegająca do ciała + zimny wiatr = delikatnie mówiąc strasznie zimno. Poza tym gdy na dole w Zakopanym świeci piękne słońce i jest 15 stopni, to np. na Kasprowym może wiać silny wiatr, padać deszcz lub śnieg i ogólnie będzie tam dużo zimniej. Więc nie sugerujcie się pogodą jaka panuje w Zakopanem, na szlak zawsze trzeba brać coś ciepłego do ubrania i przeciwdeszczowego, bo pogoda w górach zmienną jest.
Co zobaczyć w Zakopanem?
Zakopane do niedawna było dla mnie dogodnym miejscem noclegowym i wypadowym w góry. Jakoś specjalnie nie interesowałam się historią tego miasta i nie interesowałam się atrakcjami jakie ma do zaoferowania turystom. Górskie wycieczki były dla mnie najważniejsze i jakoś nigdy nie miałam natchnienia żeby zapoznać się z samym miastem bliżej. Tym razem jednak było inaczej, a to za sprawą kilku książek, które przeczytałam przed wyjazdem (o samych książkach może jeszcze kiedyś napiszę). Książki były naprawdę fascynujące i rozbudziły we mnie chęć poznania tego niezwykłego miasta i odwiedzenia najciekawszych miejsc (niestety okazało się, że zabrakło mi czasu na wyzwiedzanie wszystkiego co miałam w planie).
Jakoś tak mi się wydawało, że jedyną i największą atrakcją Zakopanego (jako miasta) są Krupówki. Czyli długa ulica, ciągnąca się od podnóża Gubałówki, przepełniona turystami, niezliczoną ilością knajp i barów i przeróżnymi straganami (z wątpliwej jakości pamiątkami). I przypuszczam, że większość przyjeżdżających do Zakopanego turystów też tak myśli skoro na tej słynnej ulicy są takie dzikie tłumy.
Historia Zakopanego i znanych osób w nim mieszkających jest naprawdę fascynująca i naprawdę dalece odbiega od tych grzecznych i ułożonych biografii jakie wciska się uczniom w szkołach podstawowych i średnich. Malarze, rzeźbiarze, pisarze w jakikolwiek sposób związani z Zakopanym to niezłe gagatki i bardzo ciekawe osobowości, musicie tylko przeczytać kilka „nieocenzurowanych” książek lub posłuchać dobrego przewodnika, a dowiecie się, że poza samymi Krupówkami jest też wiele innych miejsca wartych odwiedzenia.
Zacznijmy od muzeum Tatrzańskiego, które w Zakopanym ma kilka oddziałów. Szczegóły tego, co oferują poszczególne oddziały muzeum, gdzie się znajdują, oraz ile kosztują bilety znajdziecie tu: Muzeum Tatrzańskie . Bilety do muzeów nie są drogie (jakieś 6-10 zł bilet normalny).
Tak wiem dla wielu osób muzeum to zbiór nic nieznaczących przedmiotów i ogólnie nuda i strata czasu. Jednak wizyta w muzeum może być o wiele ciekawsza jeśli dodatkowo poprosicie przewodnika aby z Wami po muzeum się przespacerował i co nieco poopowiadał. Chyba wszystkie oddziały Muzeum Tatrzańskiego oferują opcję zwiedzania z przewodnikiem, która kosztuje dodatkowo (poza ceną biletu) jakieś 20 zł (i nie ma znaczenia ile osób jest w grupie). Ja polecam przede wszystkim Willę Oksza (już sama willa jest przepiękna, zbudowana w stylu zakopiańskim, zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza), w której znajduje się świetna ekspozycja stała – Artyści i Sztuka w Zakopanem, pracę są różnorodne, piękne same w sobie i pięknie wyeksponowane, znajdziecie tam prace między innymi Witkacego, Rafała Malczewskiego, Zofii Stryjeńskiej itp.
Poza muzeami warto odwiedzić także cmentarz na Pęksowym Brzysku (nieopodal Gubałówki). Na cmentarzu jest pochowanych wiele sławnych osób związanych z Zakopanym. Ponownie polecam wybrać się tam z przewodnikiem, który zna barwne biografie osób spoczywających na cmentarzu. Poza tym ten cmentarz ma niesamowity klimat, każdy nagrobek (podobnie jak każda osoba tam spoczywająca) jest tam inny, wyjątkowy i unikalny. Nie znajdziecie tam zimnych, nic nie mówiących marmurowych nagrobków. Na Pęksowym Brzysku każdy nagrobek to dzieło sztuki, które sprawia, że śmierć staje się bardziej oswojona (w każdym razie ja mam takie wrażenie). Wstęp na cmentarz kosztuje 2 zł. Ja akurat miałam to szczęście, że w okresie w którym byłam (do końca września 2016), był organizowane spacery po dawnym Zakopanem z przewodnikiem i w ramach tego spaceru odwiedziliśmy także ten cmentarz (codziennie o 11:00, koszt uczestnictwa 10 zł). Być może w następnych latach w sezonie turystycznym także tego typu spacery będą mieć miejsce.
A wieczorem koniecznie wybierzcie się na spektakl w Teatrze Witkacego. Aktualny repertuar znajdziecie na stronie teatru tu. Ja miałam okazję uczestniczyć w prezentacjach artystycznych „Pępek Świata”, to cykliczna impreza w ramach której odbywają się różnego rodzaju prelekcje, spotkania, koncerty no i oczywiście spektakle teatralne. Wydarzenia w ramach tego festiwalu są urozmaicone, ale myślę, że warto się wybrać przede wszystkim na spektakl rodzimego teatru Witkacego, na sztukę która powstała na podstawie jakiegoś dzieła Witkacego, dostarczy Wam to naprawdę ciekawych i niecodziennych przeżyć 🙂 .
Ogólnie przez cały rok w Zakopanym ma miejsce wiele przeróżnych wydarzeń bardziej lub mniej kulturalnych, więc radzę Wam po przyjeździe kupić sobie gazetę Tygodnik Podhalański, w którym znajdziecie najbardziej aktualne informacje, dzięki czemu będziecie wiedzieć co w Zakopanym piszczy.
Co jeść, co pić będąc w Zakopanem
Ogólnie rzecz biorąc to w Zakopanym nie umrzecie z głodu, zwłaszcza na Krupówkach i w jej okolicach. Przeróżnego jadła jest tam mnóstwo. Ja polecam 4 miejsca:
- Restaurację Mała Szwajcaria (na górnych Krupówkach) – w której ceny są dość wysokie, ale wszystko co tam zamówicie będzie wyborne. Ja jadłam tam między innymi rydze smażone na maśle – pycha (w ogóle warto potraw z rydzów w Zakopanym spróbować).
- Cafe Tygodnik Podhalański – wyjątkowe miejsce, to jest kawiarnia z najpiękniejszym widokiem w Zakopanem. Przede wszystkim dla tego widoku bywałam tam wielokrotnie podczas mojego pobytu. Ale dają tam też pyszne rozgrzewające trunki jak przepyszne grzane wino z rumem. Można też napić się smacznej kawy, zjeść dobre ciastko lub przekąsić coś na obiad lub kolację. Cafe Tygodnik Podhalański mieści się w dawnej siedzibie tej gazety, na ulicy Kościuszki tuż przy Krupówkach. Budynek z zewnątrz nie wygląda zbytnio zachęcająco (jest to stary 4 piętrowy dom handlowy), ale wnętrze kawiarni no i oczywiście taras z genialnym widokiem są naprawdę świetne.
- Cukiernia Samanta – ma kilka oddziałów w okolicach Krupówek, ten mieszczący się na Krupówkach jest najbardziej nowoczesny – to znaczy wystrój wnętrza jest ładny i na czasie, w pozostałych dwóch Samantach do jakich trafiłam panuje elegancki choć już nieco przestarzały wystrój. Jednak ciasta i ciasteczka w każdej z tych cukierni są naprawdę pyszne! Właściwie Samanta to cukiernio – kawiarnia. Zarówno kawę jak i ciastka można konsumować w środku ja i zabrać na wynos.
- Cukiernia w podwórku w centrum Krupówek na przeciwko poczty – to jest wyjątkowe miejsce, czas się tam zatrzymał jakieś 30 lat temu, ale mimo dość oldschoolowego charakteru ma ono wiele plusów. Po pierwsze zwykli turyści tam nie zaglądają, tuż za rogiem jest dziki tłum ludzi, a w podwórku w cukierni jest cisza i spokój. Poza tym dają tam mocną, całkiem dobrą kawę. Jak na kawę za 3,5 zł to jest ona przepyszna! Mają tam też świeże i pyszne ciasta i ciasteczka w absurdalnie niskich cenach (jak na centrum turystyczne) – kawałek szarlotki za 3 zł! No i jak by tego było mało to dostaniecie tam całkiem smaczne lody z genialnymi lodami z płatków róż na czele – musicie ich spróbować!
Jeśli chodzi o jedzenie w schroniskach to nie można być w tej kwestii obiektywnym. Ponieważ po tak wielkim wysiłku naprawdę wszystko smakuje wybornie, a im ma więcej cukru i tłuszczu tym lepiej. Nie mniej jednak polecam schroniskowy klasyk a mianowicie szarlotki. W każdym schronisku (na Morskim Oku, w Murowańcu i w Dolinie Pięciu Stawów) szarlotki smakowały mi wyjątkowo, choć myślę że najbardziej przypadła mi wersja w Murowańcu (ogólnie porcje w Murowańcu wydawały mi się najbardziej solidne i od serca). Poza tym polecam pyszne, chrupiące i tłuste placki ziemniaczane na Morskim Oku i wyjątkową zupę borowikową na Polanie Strążyskiej – z widokiem na Giewont 🙂 nigdy nie mogę się jej tam oprzeć.
Tak moja górska dieta może przyprawić niektórych o zawał serca, dawno nie zjadłam tylu ciastek, ciast i ciasteczek, nie wspominając już o glutenie z zupek chińskich i bułek z pasztetem. Ale kto by się tam tym przejmował mając na około tak piękne widoki 🙂
Mam nadzieję, że powyższe informacje pozwolą Wam przetrwać w Zakopanem, teraz nie pozostaje Wam nic innego jak spakować plecak i ruszyć w podróż. A swoją drogą czy są jeszcze ludzie w Polsce, którzy w Zakopanym nigdy nie byli? Jak czytam o ilościach turystów odwiedzających tą miejscowość to mam wrażenie, że każdy Polak musiał tam być przynajmniej raz w życiu.
Ja od ponad 10 lat każde wakacje, a teraz już urlop spędzam w Zakopanym, a dokładniej w Małym Cichym.
W Tatrach ładuję baterie na cały rok i nie potrafię już bez tego żyć. Co więcej, ostatnio jeden dłuższy wyjazd wakacyjny już nie wystarcza.
Wczoraj wróciłam z jednodniowej wyprawy na Czerwone Wierchy, mimo w sierpniu spędziłam w Tatrach całe dwa tygodnie:)