Dziś krótka relacja z niedzieli (06.04.2014). Akurat tego pięknego słonecznego dnia byłam w Łodzi i trafiłam na świetną kulinarną imprezę – Łódź Street Food Festival, podczas którego można było skosztować mnóstwo pyszności. Nawet udało mi się nakręcić krótki filmik, który możecie zobaczyć poniżej. Film był kręcony telefonem i powiem Wam, że jestem mile zaskoczona faktem, że telefonem też się da nakręcić filmik 🙂 . Oczywiście wyszedł by lepiej gdybym nie miała zapchanej karty pamięci i mogła nakręcić materiał trwający dłużej niż 2 minuty. Ale i tak myślę, że zacznę wykorzystywać telefon do kręcenia filmów na własne/blogowe i „YouTubowe” potrzeby bo nie zawsze mam możliwość albo chęci brać ze sobą sprzęt fotograficzny. Jeśli chodzi o to co podczas Łódź Food Street Festival spróbowaliśmy to najpierw ustawiliśmy się w kolejce po sushi.
Fajne było to, że SushiKushi umożliwiło zakup pojedynczych sztuk sushi i dzięki temu osoby, które nigdy nie próbowały sushi mogły spróbować jak coś takiego w ogóle smakuje bez konieczności zamawiania od razu całego zestawu. Ja nie jestem znawcą kuchni japońskiej i jedyne co mogę powiedzieć to jedynie tyle, że sushi naprawdę mi smakowało 🙂 .
Kolejnym kulinarnym przystankiem było stoisko, gdzie jedliśmy empanady – pierożki pieczone w piecu, z różnymi 3 rodzajami farszu. Były naprawdę przepyszne!
Na stoisku sklepu SER LANSELOT – kupiliśmy przepyszny kozi ser. Ja uwielbiam kozie sery! Wiem, że nie każdemu może ten charakterystyczny smak odpowiadać jednak ja go bardzo lubię. Sklep stacjonarnie znajduje się na terenie OFF Piotrkowska (Piotrkowska 138/140) – ja na pewno będę tam zaglądać przy każdej wizycie w Łodzi ponieważ sery jakie próbowałam na stoisku podczas degustacji były przepyszne. Oczywiście poza serami kozimi w sklepie znajdziecie także sery z mleka owczego i krowiego.
Jeśli chodzi o food trucki (czyli samochody z których bezpośrednio można było kupić jedzenie) to w przeważającej części sprzedawano w nich hamburgery, jednak ja miałam ochotę na coś czego nigdy wcześniej nie jadłam i zdecydowałam się na kanapkę z ozorem wołowym w Chyży Wół. Moje odczucia co do tego dania są mieszane. Ponieważ z jednej strony ozór był pyszny – delikatny wręcz rozpływający się w ustach. Z drugiej zaś strony świadomość, że był to język delikatnie mnie osłabiała, tym bardziej, że nie był on pokrojony w drobną kosteczkę i nie zatracił swojego kształtu. Ozór wyglądał naprawdę jak kawał jęzora. Powiem, wam, że było to ciekawe doświadczenie, ponieważ nie spodziewałam się, że trafię w Polsce na coś do jedzenia co sprawi, że będę miała pewne opory przed spożyciem dania 🙂 . Jednak pomimo pewnych problemów natury psychicznej zjadłam kanapkę ze smakiem w całości.
Na koniec swoją kulinarną ucztę zakończyłam pyszną lemoniadą z pokrzyw, niestety nie pamiętam na którym stoisku ją kupiłam.