Cześć, dziś wspominam marzec, którym minął mi nawet nie wiem kiedy. Oczywiście najważniejszym wydarzeniem w marcu były Święta Wielkanocne, a ze świętami związane są dość mocno jajka. Zatem na blogu Pani Fotograf gotuje pojawiło się kilka wpisów poświęconych jajkom. Znajdziecie w nich wiele informacji na temat jajek, ich składu, budowy, zawartego w nich cholesterolu. Mimo, że dość obszernie opisałam produkt spożywczy jakim są jajka, to nie wyczerpałam tematu w 100%, chciałam napisać jeszcze co nieco salmonelli innych sprawach jajek dotyczących , ale niestety zabrakło mi czasu, więc ten temat będzie musiał poczekać rok, na kolejne święta.
Wpisy na temat jajek znajdziecie tu, tu i tu.
Oczywiście jeśli chodził o gotowanie to w mojej kuchni gotowałam trochę potraw Wielkanocnych, oczywiście robiłam domowy zakwas na żurek oraz ajerkoniak. Upiekłam też kilka ciast na święta, co jest dość dziwne, bo do niedawna pieczenie nie było moją mocną stroną, a tu wszystkie wypieki udały się znakomicie. Przepis na babkę z ajerkoniakiem już się na blogu pojawił, jak zdążę to opiszę jeszcze kilka przepisów na ciasta, które testowałam.
Chcę jeszcze wspomnieć o kiszonych cytrynach, które co prawda zaczęłam robić w lutym, ale gotowe były w marcu. Przepis bardzo mnie zaintrygował i musiałam sprawdzić jak smakują kiszone cytryny. Same w sobie są słone, kwaśne i naprawdę mocno cytrynowe. Zaskoczyło mnie to, że cytryny po ukiszeni zyskują jeszcze bardziej cytrynowy aromat. Same kiszone cytryny do niczego Wam się nie przydadzą, ale jako dodatek (przyprawa) do różnych dań sprawdzają się świetnie. Zrobiłam z nimi np. tartę cytrynową (przepis tu) i cytrynową polewę do babki (przepis tu). Oby dwa wypieki wyszły przepysznie! Smakowały bardzo intensywnie i bardzo przyjemnie cytrynowo. Więc jeśli lubicie cytrynę koniecznie musicie zrobić kiszone cytryny w domu: przepis na kiszone cytryny.
Z niekulinarnych inspiracji polecam Wam książkę „Historie wewnętrzne”, która jest naprawdę genialnie napisana i czytało mi się ją naprawdę bardzo lekko i przyjemnie mimo tego, że książkę można zaliczyć do kategorii popularno naukowej. W skrócie powiem Wam, że jest to fascynująca opowieść o trawieniu jakie zachodzi w ludzkim organizmie.
Poza tym, nie wiem jak u Was, ale u mnie zrobiła się piękna wiosna, a wręcz lato. Wszystko na około robi się zielone. Z ziemi wyrasta sporo różnych roślinek, a część z nich nadaje się do jedzenia. Polecam Wam na przykład nazbierać trochę pokrzywy i zrobić z niej pyszną tartę – przepis na nią znajdziecie na przykład tu: bezglutenowa tarta z pokrzywami.
A na moim balkonie zrobiłam już pozimowe porządki posiałam i posadziłam trochę ziół, a nawet kilka kwiatków. No dobra, mój mąż się tym wszystkim zajął ja w tym czasie gotowałam obiad, ale towarzyszyłam mu w zakupach w centrum ogrodniczym, więc mam w tym spory udział :).