Zielone szparagi uwielbiam, białe lubię ale nieco mniej.
Kilka przepisów na szparagi zielone już na blogu było, przyszedł czas na białe. W zeszłym tygodniu wypatrzyłam na targu cieniutkie, białe szparagi. Kupiłam z myślą, że nie będą tak zdrewniałe jak grube i ich przygotowanie i spożywanie będzie o wiele przyjemniejsze.
Wróciłam z zakupów i zabrałam się za oczyszczenie szparagów. Umyłam je, ułamałam na końcach. No i zaczęłam się zastanawiać czy je obierać czy nie. W końcu podjęłam decyzję, chwyciłam obieraczkę do warzyw w ręce i zabrałam się za obieranie. Lepiej chuchać na zimne i zapobiec ewentualnej łykowatości na talerzu. Było to zajęcie bardzo męczące ponieważ cienkie szparagi łamały się podczas obierania. Wyprowadziło mnie to z równowagi i zniechęciło do dalszego obierania. Dysponowałam więc częścią szparagów obranych i częścią nie obranych.
Wlałam do garnka wodę, osoliłam, dodałam trochę cukru, jak zaczęła się gotować wsadziłam szparagi no garnka, w taki sposób aby główki szparagów wystawały ponad powierzchnię wody. Są one bardziej delikatne i gotują się na parze. Gotowałam kilka minut, następnie odcedziłam i przełożyłam na patelnie z roztopionym masłem podsmażyłam około 2 minut. Zdjęłam z ognia, ułożyłam talerzu i zabrałam się za konsumpcję. Pierwszy kęs wyborny idealnie ugotowany, kolejny również. W pewnym momencie trafiłam na szparagi nieobrane i niestety łykowate. No cóż teraz jestem bogatsza o nowe doświadczenie. Białe szparagi, nie zależnie od grubości należy przed gotowaniem obrać. Nauczyłam się jeszcze tego, aby kupować grubsze białe szparagi i wam też te grubsze polecam – łatwiej je pozbawić wierzchniej skórki, a do tego wystarczy zwykła obieraczka do warzyw.
białych nie lubię, zielone trochę bardziej
Zielone są lepsze pod każdym względem: wygląd, smak, obsługa 🙂