Cześć! Chcę podsumować upływający tydzień, w którym testowałam przepisy z książki „White Plate Słodkie” Elizy Mórawskiej, oraz chcę powiedzieć kilka słów o samej książce. Zatem w tym tygodniu udało mi się przetestować 4 przepisy. Jeden na ciasto drożdżowe – wpis z tym przepisem znajdziecie tu, oraz wypróbowałam 3 różne przepisy na biszkopt. Tak naprawdę początkowo chciałam upiec bardziej zróżnicowane ciasta i ciasteczka, a nie skupiać się na cieście biszkoptowym, za którym aż tak bardzo nie przepadam. Jednak pierwsze dwa biszkopty jakie upiekłam nie spełniły do końca moich oczekiwań i nie wyszły tak jak bym chciała. Więc nie mogłam powstrzymać się przed pieczeniem kolejnego ciasta biszkoptowego licząc jednocześniena to, że w końcu wyjdzie mi tak jak chciałam. Dwa przepisy z nie do końca udanymi biszkoptami znajdziecie tu: biszkopt – spód do tortu i biszkopt z rabarbarem , a przepis na ostatni mój biszkoptowy wypiek z którego jestem całkiem zadowolona znajdziecie tu . Wcześniej nie korzystałam z przepisów z tej książki (a właściwie skorzystałam tylko z jednego przepisu na ciasto bananowe – miałam tam mały problem ze zrobieniem karmelu z tego przepisu).
Tak jak mówiłam w jednym z wcześniejszych filmów fanką pieczenia nie jestem, a to wynika z tego, że po prostu nie umiem trzymać się przepisów. Traktuję przepisy jako inspiracje, a nie reguły, których nie wolno mi zmienić. Lubię eksperymentować, czegoś dodać mniej, a czegoś więcej. A w przypadku pieczenia jeśli nie wykona się wszystkiego dokładnie zgodnie z instrukcją to szanse na uzyskanie dobrego wypieku maleją 🙂 . Mimo to postanowiłam w tym tygodniu zdjąć książkę „White Plate Słodkie” z półki, żeby się nie kurzyła i coś z niej upiec, i zacząć ćwiczyć się w przestrzeganiu przepisów. Dodam jeszcze, że książkę kupiłam z sympatii do autorki i do prowadzonego przez nią bloga.
Jak wspomniałam wyżej wypieki powstałe na podstawie tej książki kucharskiej w większości nie były powalające i do ideału sporo im brakowało. Przypuszczam, że winę za to ponoszę w większości ja – bo zapewne byłam niedokładna i podświadomie oddawałam się improwizacji, a nie aptekarskiej dokładności w odmierzaniu składników. Nie mniej jednak książka i ten mały eksperyment zainspirował mnie do dalszego pieczenia i przykładania większej wagi do przepisów.
Sama książka, jest bardzo ładnie wydana. Znajdziecie w niej około 50 przepisów na słodkie wypieki (ciasta, ciasteczka, muffinki). Do każdego przepisu dołączone jest zdjęcie danej potrawy – całość prezentuje się dość minimalistycznie, ale naprawdę ładnie ze sobą współgra. Książka podzielona jest na 5 rozdziałów (wiosna, lato, jesień, zima i miłość) w których znajdziecie po kilkanaście przepisów na różnego rodzaju wypieki w jakiś sposób związane z daną porą roku. Przepisy są oznaczone stopniem trudności, chyba większość przepisów jest ława i średnia. W książce znajdują się przepisy na podstawowe i najbardziej popularne ciasta więc wydaje mi się, że książka może zainteresować bardziej osoby takie jak ja, które na pieczeniu naprawdę kiepsko się znają, ale chcą poznać tajniki wykonywania szarlotki czy tradycyjnego ciasta drożdżowego. Nie mniej jednak kilka przepisów dla bardziej zaawansowanych osób też się znajdzie.
To czego mi w tej książce brakuje to informacji o tym jak ustrzec się przed najpopularniejszymi błędami jakie mogą powstać przy wykonywaniu danego ciasta i informacji o tym co potencjalnie może pójść nie i jak temu zaradzić.
Podsumowująca, książka bardzo mi się podoba i ją Wam polecam i na pewno przetestuję jeszcze nie jeden przepis z tej książki (mam w planie sprawdzić to jak smakują serniki z tych przepisów – mam nadzieję, że im sprostam i wszystko wyjdzie mi idealnie)
Moja opinia na temat tej książki także na filmie poniżej: