Ślęża – największe centrum energetyczne zdobyte

Ślęża – centrum energetyczne Polski zdobyte po raz kolejny 🙂

Drugą górą którą zdobyłam w ramach osobistego wyzwania i projektu Korona Gór Polski była Ślęża. Z racji tego, że studiowałam we Wrocławiu (a Ślęża nieopodal Wrocławia się znajduje) byłam na niej już kilkukrotnie. Jednak chcąc zdobyć Koronę Gór Polski, moje wcześniejsze osiągnięcia się nie liczą i nie ma znaczenia to, że byłam na jakiejś górze 1 raz lub 20 razy. Trzeba ją zdobyć po tym jak przystąpiło się do Klubu Zdobywców. No więc musiałam się na nią wybrać po raz kolejny.

Chociaż zaznaczmy „zdobyć” Ślężę to zbyt wielkie słowo, jest to góra, która w mojej opinii należy do wypierdków więc wejście na nią dla człowieka o przeciętnej kondycji fizycznej nie stanowi większego problemu.

Ślęża – o samotnym wędrowaniu słów kilka

Mimo tego, że byłam na Ślęży kilka razy i pamiętałam doskonale jak wyglada szlak na nią prowadzący oraz szczyt to dostarczyła mi ona mnóstwa emocji ponieważ postanowiłam wybrać się na nią całkowicie sama bez żadnego towarzystwa. Nigdy wcześniej na żadną górską wyprawę nie wybrałam się samotnie, zawsze w drodze towarzyszył mi ktoś znajomy (najczęściej mój mąż). Dlaczego więc zdecydowałam się na samotne wędrowanie? Po pierwsze dlatego, że chciałam się przełamać, być i iść sama, być zdana tylko i wyłącznie na siebie podczas wędrowania. Zdobycie Korony Gór Polski to także mój osobisty projekt i nie chciałam angażować w jego realizację innych ludzi i inne osoby nie mogą ograniczać moich. Dlatego postanowiłam, że jeśli nikt znajomy nie będzie miał w danym momencie czasu ani ochoty się ze mną wybrać na górską wędrówkę, to nie będę się tym przejmować i po prostu zorganizuję sobie wszystko i wybiorę się sama. Dodatkowo takie przełamanie się w samotnej wędrówce uznałam za bardzo dobry pomysł, ze względu na to, że za 2 lata planuję zrealizować kolejny, do którego przełamania się do samotnego wędrowania będzie konieczne (Camino de Santiago mnie wzywa :D, więc trzeba się do tego jakoś przygotowywać psychicznie :D) .

Widok z wieży kościelnej. Ślęża

Tak więc uznałam, że skoro na Ślęży byłam nie raz, wiem jak tam trafić, wiem jak wygląda szlak i wiem też, że (raczej) sobie poradzę to nie powinno to jest to dobra góra z którą warto się „zmierzyć” samodzielnie.

Dodatkową trudnością w tej całej wyprawie było to, że musiałam dojechać do tej góry środkami komunikacji zbiorowej, a nie samochodem 😀 .  Więc najpierw pojechałam pociągiem do Wrocławia, to zajęło mi prawie 2 h, a następnie przesiadłam się z autobus z Wrocławia do Sobótki, co trwało około 40 min. Sam dojazd (łącznie z oczekiwaniem na przesiadkę) zajął mi około 4 h w jedną stronę :D. Może wydawać się długo, ale „długo” to kwestia podejścia :D. Dla mnie w porównaniu z dojazdem do Paryża, który zajął mi 16 h to był naprawdę pikuś i jakoś tego czasu specjalnie nie odczułam.

Widok z wiezy widokowe. Ślęża.

Największe centrum energetyczne w Polsce

Fakt, że miałam już doświadczenie związane z wejściem na Ślężę dodawał mi nieco odwagi i sprawił, że zdecydowałam się na samotną wycieczkę. Jednak nie będę ukrywać, że i tak miałam delikatnego stresa z tym związanego. Nie wiem do końca czego się bałam… przypuszczam, że był to lęk związany z tym, że naczytałam się kiedyś na temat tego, że Ślęża jest największym centrum energetycznym w Polsce, krzyżuję się tam różne energie i ogólnie ta góra ma moc. Róże historie to niej krążą, gdzieś kiedyś trafiłam nawet na tekst, że jest ona w jakiś sposób połączona z Egiptem (heheh). Może i coś w tym wszystkim jest ponieważ na Ślęży zostały odkryte róże artefakty świadczące o tym, że w pradawnych czasach było to miejsce kultu, urzędowali tam druidzi i inni wiedźmini 😀 . Namacalnym faktem, świadczącym o tym, że coś tam na tej górze się działo są kamienne rzeźby, które stoją po dziś dzień tuż przy szlaku, a które datuje się na 1300 lat p.n.e .

Podobno na Ślężę nadal przybywają ludzie medytować na miejscach skrzyżowania energii geomantycznej (która podobno ma wpływ na ludzką psychikę). W każdym razie świadomość o tym w połączeniu z moją dość wybujałą wyobraźnią sprawiły, że zarówno przed wyprawą jak i podczas niej doznawałam małego dreszczyku emocji :D.


Ponadto moje wspomnienia związane z wcześniejszymi wyprawami na Ślężę są dość mroczne i tajemnicze. Dobrych kilka lat temu, gdy wybrałam się na Ślężę po raz pierwszy w towarzystwie mojego męża, wyposażone byłam  w te wszystkie niesamowite historie i dodatkowo wyprawie pikanterii dodał fakt, że ni z tego ni z owego podczas wędrówki szlakiem nagle pojawiła się bardzo gęsta mgła, która jak mleko spowiła całą okolicę. Te wszystkie dziwne historie + mgła + fakt, że na szlaku nie spotkaliśmy wtedy innych ludzi sprawił, że cała ta wyprawa miała dość niesamowity klimat. I takie wyobrażanie o tej górze mam cały czas w głowie :D.

Tym razem jednak mgły nie było, na szlaku spotkałam kilka osób, co dodało mi odwagi i upewniło mnie w tym, że poza mną i niezidentyfikowaną mocą są tu jeszcze jacyś inni „zwykli turyści” turyści 😀

Szlak z Sobótki na Ślężę.

Jeśli wybieracie się na Ślężę to polecam Wam gorąco tą stronę: www.sleza.sobotka.net znajdziecie na niej wszystkie niezbędne informacje (m.in. jak dojechać, jak przebiegają szlaki itp.)

Po dojeździe do Sobótki, czyli po wspomnianych już wcześniej 4 godzinach podróży ruszyłam przez miasto al. Św. Anny (od PKS w stronę góry cały czas prosto) i dotarłam do podnóża Ślęży gdzie dobrze mi znanym czerwonym szlakiem ruszyłam na szczyt. Z tego miejsca zgodnie ze znakami powinno mi to zająć 1 h i 35, jednak mi udało się dotrzeć na szczyt dokładnie w 1 h i 5 min. Szlak jest dobrze oznaczony, raczej się tak nie pogubicie, początkowo biegnie dość strono drogą przez las, potem zmienia się w kamienistą drogę, po drodze miniecie wspomniane wcześniej „magiczne” posągi.

Szczyt Ślęży

Szczyt Ślęży jest rozległy i moim zdaniem coraz bardziej porasta krzakami, ale na szczycie znajdziecie 2 punkty widokowe. Jedna znajduje się w kościele, do którego wstępie możecie po zakupie cegiełki na dalszą odbudowę (koszt 5zł). Ten otwarty kościółek to dla mnie nowość, kilka lat temu był zamknięty, z wierzy rzeczywiście rozpościera się piękny widok. Drugi punkt widokowy, to solidna, betonowa wierza znajdująca się nieco za kościółkiem, (trzeba przejść jeszcze jakieś 5 minut niebieskim szlakiem). Wstęp jest darmowy, a widok naprawdę spektakularny, ostrzegam jeśli macie lęk wysokości na ostatnim piętrze może Wam się zakręcić w głowie.

Na szycie Ślęży znajduje się też schronisko, w którym przetestowałam zupę jarzynową – ocena – nie polecam (chyba, że jesteście naprawdę bardzo głodni).

Na szczycie delektowałam się widokami z obu wież widokowych, spędziłam około godzin na szczycie i postanowiłam zejść inna drogą do Sobótki. Wybrałam szlak żółty, który jest nieco dłóższy niż czerwony, biegnie przez Wierzycę, na której znajduje się wybudowana z kamiennych bloków wieża widokowa, niestety była nieczynna idą dalej w dół doszłam do przełęczy pod wieżyca, na której znajduje się schronisko i browar. W schronisku poza piwem z lokalnego browaru można spróbować także produkowanego w Sobótce wina.

Po odpoczynku w schronisku ruszyłam dalej w drogę w kierunku PKS-u w Sobótce.

A browar Wieżyca wygląda tak… piwo produkują krasnoludki 😀

________________________________________________

Podsumowanie:

Kolor szlaku WEJŚCIE: szlak czerwony

Kolor szlaku ZEJŚCIE: szlak żółty

Czas wejścia: około 1 h i  5 min

Czas zejścia: około 1 h i 30 min

Gdzie przybić pieczątkę: ja przybiłam w schronisku na szczycie Sobótki.

Pogoda: pogoda była idealna.

Oznakowanie szlaku: bardzo dobre

Trudność: raczej łatwy, nie ma niespodzianek na szlaku.

Widoki: na szczycie Ślęzy są 2 punkty widokowe z których przy dobrej widoczności rozpościera się piękny widok